Trasa rowerowa – Przez Bory Tucholskie i pojezierze Kaszubskie nad Bałtyk

12 lipca 2007

Kajakarze jeszcze śpią nic dziwnego na dworze lekki kapuśniaczek. Zwijam namiot na mokro po kawce i lekkim śniadanku ruszam, mam zamiar dzisiaj być w Toruniu. W miejscowości chyba Chociński Młyn dopada mnie ulewa, dobrzy że pod ręką mam swoje poncho, trwa około 15 minut. Między jeziorem Długim, Karsińskim i Charzykowskim mijam Małe Swornegacie i częściowo szlakiem zielonym (struga siedmiu jezior) i niebieskim docieram do równie znanego jak Bartek dębu Bartuś. Szlaki dobrze oznakowane i idąc specjalnymi kładkami można podziwiać piękne jeziorka. Szkoda że nie ma ładnej pogody żeby to wszystko podziwiać bo co jakiś czas mży. Ale warto było stracić trochę czasu.
Z miejscowości Charzykowy aż do Chojnic jadę elegancką ścieżką rowerową, spokojnie przejeżdżam Tuchole. Pogada wreszcie się trochę poprawia i zaczynam mieś sprzyjający wiatr, Świecie mijam bokiem i przez prowizoryczny most na Wiśle wjeżdżam na A1 i mknę do Torunia. Na wysokości Chełmży mijam jadącą w kierunku Chełmna samotną młodą turystkę-rowerzystkę. Ja mam sprzyjający wiatr a ona jedzie ambitnie pod wiatr i to nie mały w przelocie się tylko pozdrawiamy. W ogóle to w tym roku mało spotykałem sakwiarzy. Docieram do Torunia późnym popołudniem i jeszcze bym zdążył na wieczorny pociąg do Lublina ale zmieniam plany. Postanawiam na spokojnie pojechać na camping wykąpać się i rano wypoczęty pojadę do domu pociągiem. Dzisiaj pokonałem dystans 167 km + jeszcze ze 3 na zakupy w markecie w Toruniu.

13 lipca 2007

Rano spokojne pakowanie, oczywiście kawka i śniadanie. Do pociągu mam z kilometr może mniej tak że bez pośpiechu. Podróż pociągiem normalnie, dla mnie to nuda. W domu jestem po południu.

Podsumowanie

Wliczając różne dodatkowe wypady i nie licząc dnia powrotu do domu przejechałem w 12 dni około 1300 km, może być jak na taką pogodę. Rower nie zawiódł oprócz nieszczęsnych opon „Author”. W tym roku zmieniłem sposób jazdy (harmonogram dnia).
– rano na spokojnie kawka i lekkie śniadanie,
– start około godziny 8,
– około 12 lekki posiłek (do południa jadam tylko słodkie pieczywo i mleko) uwielbiam miód, powidła i mleko.
– w czasie jazdy i zwiedzania wyznaczonych miejsc, przegryzka z owoców (jabłka, banany itp.).
– od godziny 17 zaczynam rozglądać się za noclegiem (chyba że mam już ustalony).
– po rozbiciu namiotu przygotowuję sobie spokojnie porządny obiad i spokojnie można sobie odpocząć
– wieczorem lekka kolacja lulu i spać.
Tak jadąc zauważyłem że mogę pokonywać większe dystanse, więcej pozwiedzać a nie odczuwać zmęczenia. W ubiegłych latach wstawałem wcześniej, po śniadaniu i kawie jechałem aż do obiadu, koło południa robiłem obiad i krótką przerwę i ruszałem dalej bardzo rozleniwiony. Obecny sposób bardziej przypadł mi do gustu. No i ta pogoda, na 12 dni aż 7 dni było z opadami w tym 3 razy dopadł mnie porządny deszcz ale zawsze ratowała mnie peleryna przeciwdeszczowa „Traveller Poncho”. Ogólnie jestem zadowolony, mogło by być dłużej ale jeszcze w tym sezonie planuję około listopada wypad do Edynburga (Szkocja).
Nowy sprzęt sprawdził się według mojej oceny w 99,5 % :
– sakwy „Autor A-N471” na pewno nie przemakalne, pakowne i dzięki kieszeniom można dobrze się zorganizować. Jedna kieszeń na górnej klapie, druga boczna oraz kieszonka z siatki na tej kieszeni. Na klapie są jeszcze elastyczne sznurki przydatne do troczenia (ja troczyłem butelki z piciem). Mocowanie sakw na stalowe haki do bagażnika i od doły hak na gumowej gumie, nie zawiodło.
– namiot Fjord Nansen „Andy III” (3,8 kg) a dlaczego namiot trzy osobowy, bo lubię wygodę i już raz wybrałem się na dwudniową wyprawę z dwójeczką i więcej nie będę się czołgał, przerobiłem na pokrowiec na rower. Stelaże dobrze oznaczone, w ogóle bardzo szybko się rozbija, mimo że nie przystosowany do rozbijania podczas deszczu ja opanowałem zwijanie i stawianie na mokro. Zawsze używam zwykłej folii „malarskiej” pod podłogę aby zwijać na czysto „sypialnie”.
– materac Fjord Nansen „Trekker” (520 g), teraz mam jedno zaworowy (bardzo wygodny zawór), kiedyś miałem wielo zaworowy (tragedia z pompowaniem). Już od lat nie używam karimat. Materac po napompowaniu ma grubość 7 cm, może tylko za krótki (185 cm), a ja ponad 190 ale to mój problem, w wojsku z pod pałatek też wystawały mi nogi. Ale po złożenie mieści się w woreczku (22 x 12 cm).
– peleryna przeciwdeszczowa Fjord Nansen „Traveller Poncho (320 g), nie zawiodła.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *