Linia skrętu motocykla

Śmieszą mnie trochę znaki ograniczające szybkość przed zakrętem do 60 km/godz. jeśli wiem, że mogę bez kłopotu pokonać ten łuk jadąc 80 czy nawet 90 km/godz. Jasne, znaki ustawione są dla wszystkich użytkowników drogi, także dla wielkich ciężarówek z sianem. Czy zatem motocykliści powinni patrzeć na te znaki przyjmując „poprawkę” na możliwości swojego pojazdu? Być może, ale na znaku nie będzie napisane: „Nie dotyczy motocykli”. Dobra prędkość na wchodzenie w zakręt to taka prędkość, która pozwoli przez całą długość łuku stopniowo dodawać gazu. Sam musisz znaleźć tę właściwą, opierając się na własnym doświadczeniu i warunkach na drodze. Zasada jest prosta: jeśli na kilku ostatnich zakrętach nie udało ci się regularnie stopniowo dodawać gazu na całej długości łuku, to znaczy, że wchodzisz w zakręty za szybko. Jeśli łapiesz się na tym, że w połowie zakrętu nerwowo odpuszczasz gaz, to znaczy, że nie zmniejszyłeś dostatecznie szybkości przed pochyleniem motocykla. Mądra rada na temat pokonywania zakrętów brzmi: należy wjeżdżać w łuk wolno, a wyjeżdżać z niego szybko.

Linie skrętu.

Znam wielu motocyklistów, którzy boją się panicznie, że za bardzo pochylą motocykl i wylądują na ziemi. Jeśli obawiasz się takiego scenariusza, czas poważnie przyjrzeć się, po jakiej linii pokonujesz zakręty. Jedną z zalet pojazdów dwukołowych jest to, że mogą pokonywać zakręty po „własnej” linii, różniącej się od linii drogi. Pomyśl: boczne siły działające na opony są najmniejsze, kiedy motocykl jedzie prosto. Im mniej ostry łuk, tym mniejsze ryzyko poślizgu i wypadnięcia z drogi. Jeśli pokonujesz zakręt po takiej samej linii, jak jadący samochód, przyczepność twoich opon jest mniejsza niż gdybyś jechał po łagodniejszym łuku właściwym dla motocykli. Ważne jest także to, że nagłe ruchy kierownicą wymagają większej przyczepności i sprawiają, że motocykl głębiej się pochyla. Łagodny łuk, w który wchodzimy stopniowo i stabilnie, jest znacznie bezpieczniejszy niż ciaśniejszy łuk, na którym musimy bez przerwy korygować kierunek jazdy.

Zatem podstawową sprawą przy pokonywaniu zakrętów jest dokładne zobaczenie, jak biegnie droga przed nami, a następnie zaplanowanie takiego toru jazdy, który poprowadzi nas po możliwie najłagodniejszych łukach. Nie jest to takie proste — na asfalcie nie znajdziemy specjalnych oznaczeń dla motocykli podpowiadających, gdzie zaczynać skręt i gdzie z niego wychodzić. Musimy po prostu wyobrazić sobie linię, po której zamierzamy jechać nie zapominając jednocześnie o sekwencji „zwolnij — popatrz — pochyl się i dodaj gazu”, o której pisałem wcześniej.

Jedną z metod poskładania razem wszystkich tych elementów jest wyobrażenie sobie „okienek” na jezdni — konkretnych punktów, w których trzeba wykonać konkretne czynności. Możesz obliczyć, w którym miejscu motocykl powinien już być przechylony w skręcie na gazie — cofnij się zatem w wyobraźni z tego punktu, a znajdziesz te miejsca, w których powinieneś zwolnić hamulce, obrócić głowę w kierunku skrętu, a także pierwsze z nich, kiedy należy zacząć hamować.

Położenie oczu.

Wielu motocyklistów stara się przechylać głowę w przeciwną stronę niż cały motocykl, aby linia łącząca oczy była cały czas równoległa do linii horyzontu. Jadąc z większą szybkością trudno jest prawidłowo ocenić kąt, pod jakim skręca droga, a jeszcze trudniej zrobić to, jeśli patrzymy na nią pod kątem. Utrzymując głowę w pionie (czyli linię oczu w poziomie), widzisz odległości w prawidłowej perspektywie. Sprawdź, czy to rzeczywiście tak działa.

Ćwiczenia.

Jeśli doszedłeś do wniosku, że twoja technika pokonywania zakrętów jest poprawna — to znakomicie. Jesteś na dobrej drodze do nauczenia się pokonywania ich szybciej, pewniej i bez ryzyka wypadnięcia z drogi. Jeśli jednak twoje odruchy sprawiają, że zachowujesz się na zakrętach zupełnie inaczej, czas trochę poćwiczyć. Można zapisać się na dodatkowe lekcje jazdy w najbliższym ośrodku i pozwolić instruktorowi skorygować swoje złe nawyki. Ale plac manewrowy to nie wszystko. Prędzej czy później trzeba będzie sprawdzić swoje umiejętności na szosie.
A może po prostu poszukaj jakiejś krętej, pustej drogi i spróbuj poćwiczyć to, o czym pisałem wyżej ? Na początek powoli, aby dać sobie czas na przemyślenie każdej kolejnej czynności. Jeśli wiesz, że poradziłbyś sobie na jakimś odcinku jadąc 80 km/godz., zwolnij do 60 km/godz. Skup się na tym, żeby wykonywać odpowiednie manewry w odpowiednich miejscach i w odpowiednim czasie. Jeśli nie wychodzi, zwolnij jeszcze bardziej, aż uda ci się wykonać całą sekwencję czynności, włączając w to także spojrzenie w kierunku, w którym planujesz jechać i dodawanie gazu przez całą długość zakrętu. Pamiętaj, że do lepszego i sprawniejszego pokonywania zakrętów nie wystarczy brawura — potrzebna jest technika. A jeśli chcesz jeździć szybciej, dobra technika to sprawa podstawowa.

Sypanie iskier.

Jeśli dosiadasz ciężkiego, turystycznego motocykla albo cruisera, który jest na tyle szeroki, że nie można go zbyt głęboko pochylić, bo zaczyna trzeć o asfalt, sprawa techniki pokonywania zakrętów jest szczególnie istotna. Zwłaszcza jeśli twoja maszyna na każdym ostrym zakręcie zgrzyta o drogę i sypie iskrami.

Po powrocie z takiej iskrzącej przejażdżki sprawdź zawieszenie. Jeśli motocykl jest obciążony tak, jak zwykle na drodze, zawieszenie powinno być mniej więcej w połowie między skrajnymi położeniami. Najlepiej jeśli motocyklista siedzi na swojej maszynie, a ktoś inny sprawdza położenie zawieszenia. Jeśli zwykle jeździsz z kimś, sprawdzaj położenie zawieszenia także z pasażerem na tylnym siedzeniu.

Jeżeli okaże się, że motocykl z normalnym obciążeniem osiada zbyt nisko, ustaw amortyzatory na maksymalną twardość, a jeśli to za mało — wymień je na twardsze. Niżej opuszczony przedni widelec można zaakceptować. Jeśli w amortyzatorze jest tłumik powietrzny, ostrożnie zwiększ ciśnienie. Wyregulowanie zawieszenia tak, żeby przy normalnym obciążeniu znajdowało się w połowie między skrajnymi położeniami nie tylko poprawia bezpieczeństwo w czasie pochylania motocykla, ale pomaga również utrzymywać opony w kontakcie z nawierzchnią.

Jeśli wyregulowaliśmy zawieszenie, a nasz ciężki krążownik nadal krzesze iskry na zakrętach, są dwie możliwości: możemy albo zrzucić parę kilo, albo nauczyć się pokonywać łuki po innym torze. Możliwe jest przesunięcie punktu, w którym najostrzej zakręcamy. Na przykład pojechanie po linii przypominającej literę „V” — większe zwolnienie, dłuższe podejście do ostrzejszego, lecz wolniej pokonywanego zakrętu i wyjście z niego po łagodniejszym łuku. Oczywiście wymaga to wcześniejszego rozpoczęcia hamowania i większego ograniczenia prędkości, za to na wyjściu z łuku możemy bardziej przyspieszyć.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *