Trasa rowerowa – Mont Blanc, Madonna del Ghisallo i Passo dello Stelvio

Trasa rowerowa – Mont Blanc, Madonna del Ghisallo i Passo dello Stelvio

9 – 21 Maj 2012 – z Lublina do Viverone (Włochy).

            Niektórzy mówili że w tym roku mam za bardzo ambitne plany, szczególnie po wypadku który miałem w ubiegłym roku (9 listopada), bliskie spotkanie z „Seatem”, złamanie kłykcia kości piszczelowej. Nie jeździłem na rowerze 4 miesiące, jeszcze musiałem przesunąć termin wyjazdu z czerwca na maj. Ale ja uważam że to będzie dobra rehabilitacja dla mojej nogi i mojej głowy a kondycję odzyskamy po drodze.
A moje plany to, w pierwszym etapie przejechanie północnych Włoch od Triestu aż pod Mont Blanc, następnie miejscowość Magreglio i przejechanie przełęczy Stelvio. Wszystko inne po drodze to przy okazji. Podróż rozpoczynam przejazdem pociągiem do Katowic i szybką sprawną przesiadką na pociąg podmiejski do Pszczyny. Jak na nasze koleje to bardzo szybko, 6 i pół godziny. W Pszczynie jestem po 15 i rozpoczynam moją przygodę w tym roku. Tym razem nie opisuję poszczególnych dni tylko ogólnie poszczególne etapy. Odcinek do Triestu pokonuję bardzo szybko i tylko z jedną awarią która dała mi się trochę we znaki. 
Na szutrowych stromych skrótach na Słowenii uszkadzam przerzutkę tylną i po prowizorycznej naprawie udaje mi się jeszcze przejechać około 60 km do Ptuj gdzie wymieniam na nową, ceny części nawet przystępne. Dalej już bez problemu. Tym razem w Treście wita mnie ulewa i tak aż do Marina Julia gdzie zatrzymuję się na kempingu i znowu nici z kąpania w Adriatyku, ale na plaży byłem. Dalej to już bez przygód, Wenecję mijam bo było już późno, a plan mam napięty, muszę zdążyć na 20 etap Giro d’Italia. A po drodze i tak mam dużo pięknych włoskich miast. Najpierw Padwa, następnie serpentynami do Teolo a dalej to już po płaskim, Montagnana, Mantova, Cremona, Pavia, Vercelli i wiele innych miasteczek Włoskich. Nad jezioro Viverone docieram w strugach deszczu i zatrzymuję się na kempingu „La Rocca”, leje i to porządnie następnego dnia aż do 18:00, zostałem uziemiony. Mont Blanc musi poczekać.

22 – 23 Maj 2012 – z Viverone pod Mont Blanc i powrót do Viverone

        Niestety dzisiaj również pada, nie mogę dłużej czekać i ruszam z Viverone w kierunku miasta Ivrea, po godzinie przestaje padać i pogoda się poprawia.  Stąd już piękną doliną Aosta „wspinam” się pod Mont Blanc, docieram około 20:00 do Entreves (około 1300 m n.p.m.) gdzie udaje mi się szybko znaleźć miejsce pod namiot na dziko z widokiem na Mont Blanc. Rano po szybkim śniadaniu ruszam pod masyw Mont Blanc aby podziwiać piękne widoki i zobaczyć „prawdziwe” góry. Miałem tu porowerkować po okolicy jeden dzień, niestety jestem jeden dzień do tyłu to muszę ruszać z powrotem do Viverone jeszcze dzisiaj, zadowoliłem się dwoma godzinkami, ale teraz powrót będzie z górki. Tym razem zatrzymuję się na kampingu „Plein Soleil” nad jeziorem Viverone.

24 – 25 Maj 2012 Z Viverone do Magreglio (Madonna del Ghisallo)

           Z Viverone ponownie przez Vercelli ruszam do Novary, piękne miasto, dalej do Galliate, Gallarate, po lewej mam cały czas piękne widoki majestatycznych Alp. Na przedmieściach Erby w Corogna zetrzymuję się na dziko przy ciekawej chatce.  Z Erby zaczyna się „wspinaczka” aż do Magreglio. Jest to również nazwa wzgórza (755 m n.p.m.) z kościółkiem w pobliżu Magreglio włoskiego miasteczka w Lombardii. Dzięki staraniom lokalnego proboszcza, don Ermelindo Vigano, wielkiego miłośnika kolarstwa oraz wstawiennictwu Fausto Coppi i Gino Bartali (włoscy kolarze), Madonna del Ghisallo uznawana była coraz powszechniej za miejsce i osobę dla rowerzystów szczególnie ważne. W 1948 roku 31 uczestników Giro d’Italia wysłało do papieża list, w którym prosili o uznanie jej patronką kolarzy. Pius XII udzielił swego błogosławieństwa. Na znak tego wydarzenia zapalono w Watykanie specjalny płomień, który w ciągu czterech dni z wielką pompą przewieziony został do Magreglio. Madonna del Ghisallo została patronką kolarzy. Obok kościółka stoi rzeźba kolarza z ręką podniesioną w geście zwycięstwa i kolarza upadającego. Ze skweru na którym stoi pomnik rozpościera się piękny widok na Alpy, obok jest również muzeum kolarstwa. Po zwiedzeniu kościółka, muzeum było jeszcze zamknięte, i po półgodzinnym rozkoszowaniu się widokami na Alpy z ławeczki na skwerku mogę ruszać dalej. To znaczy ostrymi serpentynami w dół do Bellagio i dalej promem do Varenny, nie dość że zaoszczędziłem dużo czasu i skróciłem sobie drogę to jeszcze miałem piękne widoki płynąc promem przez najgłębsze jezioro w Alpach, jezioro Como. Jadę jeszcze nad jeziorem aż do Colico Piano, tu już obieram kierunek na Bormio, docieram do Chiuro, staję na dziko w bardzo fajnym miejscu, w pobliżu ścieżka rowerowa a ja stawiam namiot obok mostu do którego nie ma żadnej drogi. Jutro będę miał blisko na Giro d”Italia.

26 Maj 2012 – Giro d’Italia

             Dzisiaj ruszam na trasę Giro d’Italia. Udało mi się dopasować czasowo i przejechać moją trasę tak aby zdążyć na 20 etap Giro d’Italia z metą na Passo delo Stelvio. Z trafieniem nie ma problemu bo mnóstwo rowerzystów, kolarzy jedzie w tamtą stronę. Spotykam starszego „kolarza” z Australii, po wymianie paru słów rusza dalej, wkrótce spotykam go ponownie wracającego, pokazał mi tylko że dla niego za dużo serpentyn do góry. Ja docieram do „morderczego” podjazdu 4 km przed Tola. Na tym podjeździe zrywam łańcuch i postanawiam tu czekać na kolarzy, w międzyczasie będę mógł naprawić porządnie łańcuch i odpocznę w gronie kibiców czekających na kolarzy. Tuż przed piętnastą (2 min. przed) pojawia się pierwszy samotny kolarz Oliver Zaugg z grupy  „RadioShack-Nissan”. 

Po chwili pojawiają się następni kolarze w małych grupkach lub pojedynczo. Prawie pięć minut po pierwszym kolarzu pojawia się większa grupa w której jedzie Sylwester Szmyd, widać że strasznie ujechani bo za bardzo nie gonią uciekinierów, może dlatego że to jeszcze nie początek podjazdu pod Stelvio, właściwy podjazd zaczyna się za 12 km. w Bormio. Po 20 minutach przejeżdżają ostatni kolarze, niektórym to można tylko biedakom współczuć, a przed nimi jeszcze 20 km właściwego podjazdu. Ruszam i ja, policjant włoski puszcza mnie drogą przez budowę zalewu która była otwarta tylko dla kolarzy. Szybko zjeżdżam w dół bo na dole czeka na mnie tenże policjant aby dopilnować zamknięcia bramy. Szybko docieram do Teolo i znajduję fajny kemping. Robię jeszcze wypad do miejscowości Cepina zrobić sobie zakupy na jutro bo jutro ważny dla mnie dzień.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *